13 sierpnia 2012

Single eyshadow metallic Pierre Rene

Postanowiłam zaprezentować Wam cienie do powiek których używam od jakiegoś czasu. Odkryłam je na początku tego roku i jestem z nich mega zadowolona. Mowa o metalicznych cieniach Pierre Rene o których zapewne większość z Was słyszała lecz nie używała.

Słowo od producenta:
„Cienie do powiek METALLIC o nasyconej, intensywnej palecie 45 kolorów. Umożliwiają jednolite, trwałe i precyzyjne wykonanie makijażu oka z efektem metalicznego połysku. Pierwsza formuła kosmetyku na rynku wzbogacona o bazę pod cienie do oczu. Hypoalergiczne.„


Swatche bez bazy na sucho
Wcześniej byłam użytkowniczką tylko Inglotów i stwierdzam że cienie Pierre Rene w niczym im nie ustępują. Lubię łączyć cienie tych dwóch firm.  
Pierre Rene mają świetną pigmentację, co zresztą widać na zdjęciu. Bardzo fajnie się rozprowadzają na oku- są miękkie i jakby były wilgotne(?). Na oku trzymają się calutki dzień czyli od godziny 7 do 20 i co najważniejsze, nie zbierają się w załamaniu oka:D Choć mają w sobie bazę ja ostatnio nakładam je na bazę z Hean. Mam wrażenie że z nią dłużej się trzymają:P
Cienie dostajemy w plastikowym  podłużnym srebrnym opakowaniu. Dla niewprawionych początkowo może być trudno je otworzyć,  ponieważ „wieczko” nie jest otwierane do góry tylko płasko wysuwane. Jest to równocześnie pacynka więc trzeba uważać bo pociągnięcie w górę skutkuje jej złamaniem.
Tak jak widzicie- jakie w opakowaniu takie i na skórze
Za cenę ok 8zł otrzymujemy 1,5g kosmetyku. Mogę je śmiało polecić bo za w sumie małe pieniądze otrzymujemy bardzo dobrej jakości towar.

11 sierpnia 2012

Planet Spa Jedwabisty mus do ciała Masło Shea i Trufla Czekoladowa

Mój niedawny zakup Planet Spa Jedwabisty mus do ciała Masło Shea i Trufla Czekoladowa.  Jest to nowość Avonu która z miejsca podbiła moje serce:) W tej kolekcji znajdziemy jeszcze Złocisty odżywczy żel do twarzy z oliwą z oliwek oraz Aksamitny eliksir do kąpieli Szampan i Tajski Kwiat Lotosu.

Od producenta:
"Odkryj pielęgnacyjne właściwości czekoladowej trufli i złocistego pyłu… Podaruj sobie luksusowe doznania. Odkryj produkty ze specjalnej linii Planet Spa wzbogacone drogocennymi, ekskluzywnymi składnikami o dobroczynnym działaniu na skórę.”

Co wg producenta mus ma nam zapewnić: Nawilża skórę i nadaje jej jedwabistą gładkość

Zacznę od tego że zapach tego kosmetyku jest po prostu obłędny! Pachnie jak coś takiego bardzo pysznego:) Mi przypomina zapach kogla mogla lub masy do tortu. Jako że nie jestem fanką tego typu smarowideł to ten zapach daje mi niezłą motywację do smarowania się nim he he.
Konsystencja taka jak w nazwie czyli mus. Ma ładny metaliczny brązowy  kolor. Używam go tylko do smarowania nóg. Faktycznie nawilża skórę oraz sprawia że jest miła w dotyku. Dodatkowym plusem dla mnie jest to że wyrównuje koloryt skóry i nadaje jej ładny kolor- choć na to akurat największą uwagę zwrócił mój ukochany;)  Nie jest to efekt samoopalacza czy czegoś w tym stylu tylko taki subtelny blask- ciężko to opisać:P Wchłania się dość szybko i fajnie się rozsmarowuje, ale trzeba to robić dokładnie bo można zostawić sobie niezbyt fajną brązową smugę na ciele. Przy aplikacji należy uważać na otaczające nas rzeczy bo można wybrudzić.      
Całość mieści się w plastikowym okrągłym pudełku o pojemności 200ml. Jeszcze nie wiem czy to dużo czy mało- o wydajności powiem jak już zużyję.  
Cena jest dość wysoka bo 27zł ale mimo to polecam:)
Całość w katalogu nr 12

08 sierpnia 2012

Wakacje z fioletowym Inglotem w Bieszczadach

Witajcie:)
Jak mijają Wam wakacje? Byłyście gdzieś czy raczej w domku spędzacie?
 Ja byłam na małej wycieczce nad Soliną, oczywiście w towarzystwie mojego ukochanego:) W drodze wstąpiliśmy do Zamku w Krasiczynie aby zobaczyć jak park wygląda gdy jest zielony no i poprzednio nieobeszliśmy drzewa więc nadrobiliśmy tą stratę;) Pojechaliśmy całkowicie na spontanie, zawsze rezerwowaliśmy noclegi a tym razem szukaliśmy będąc na miejscu. Całkiem ciekawe doświadczenie i ten dreszczyk emocji czy coś się znajdzie hi hi:P Pierwszą noc spędziliśmy w Polańczyku. Udało się nam znaleźć całkiem niezły pokój- a było ciężko bo nigdzie niebyło miejsca akurat na tą noc tylko na następne.  Jedyny minus to łóżko bo było złożone z dwóch łóżek.


  Zwiedziliśmy tam punkt widokowy i pojechaliśmy nad tą wielką solińską tamę. Jest naprawdę wielka- nie spodziewałam się że aż taka będzie. Ze względu na pogodę nie bardzo było jak chodzić po szlakach.

Następnego dnia wylądowaliśmy w Cisnej w karczmie u Trolla. Bardzo ładne miejsce i z bardzo wygodnym łóżkiem;) Sama karczma oferuje dobre jedzonko i jest ozdobiona trollami.  Zwiedziliśmy Cisną, przejechaliśmy się kolejką oraz wybraliśmy się czerwonym szlakiem na górę Wołosań.
 Ten szlak czerwony to jest taki średnio ciężki. Z Cisnej ma strome podejście ale nie jest tak źle. Schodziliśmy szlakiem żółtym który dostarczył nam niespodzianki w postaci świeżej kupy niedźwiedzia (!) po około godzinie schodzenia. Natomiast później znak zakazujący ruchu ludzi ze względu na wycinkę drzew. Dokonując wyboru między wycinką a powrotem do niedźwiedzia wybraliśmy wycinkę.
No po prostu ten szlak to była jakaś totalna masakra- na początku oznaczony całkiem fajnie a im dalej tym gorzej. Pod koniec to naprawdę nie bardzo wiadomo w którą stronę iść- jakby ktoś się wybierał to nie polecam.Jeżeli znów miałabym jechać w góry to napewno nie wybrałabym Bieszczad. Tatry choć zatłoczone wydają mi się o wiele fajniejsze.
W drodze powrotnej do Zamościa odwiedziliśmy Zamek Kmitów w Lesku oraz Zamek w Baranowie Sandomierskim.

I na koniec moje pazurki wykonane fioletowym Inglotem i naklejkami:)